pawel33 napisał:
To taki żart (wiesz że lepiej znaleźć winnego niż samemu przyznać się do błędu
).
Po prostu sypnęły się moje stare gnaty
.
Już jak stanąłem na parkingu na 51 żeby rozprostować kości dzwoniło żeby wracać ale myślałem że to przejściowe.
Okazało się że to poważniejsza sprawa.
Tyle mojego że zobaczyłem trochę nowego terenu (na pocieszenie objechałem Rondane od wschodu i zajrzałem do doliny Doralen). Może powinienem zgłosić się do redakcji MN i napisać drugą część artykułu \"Zwiedzanie zza szyby samochodu?\"
O ile to naprawdę jest tak jak piszesz to totalna zgroza!!
I ty z takimi dolegliwościami, chciałeś
sam jeden o tej porze roku, przejść kilkanaście kilometrów na piechotę w błocie na lodowiec!!. /dotyczy małego lodowego języczka Svartisen/.
Na dodatek chciałeś jeszcze po tej eskapadzie zaliczyć
Blåmannsisen .
Czy ty czasem nie skorzystałeś z okazji, że twój opiekun zapomniał zamknąć drzwi bez klamek?
Przy okazji tego tematu aż z czystej ciekawości, zajrzałem do norweskiej mapy:
- Bergen - Kilvik = 1250 km. - 21 godzin czystej technicznej jazdy, a gdzie odpoczynek.
- Bergen - Sulitjelma = 1300 km. - 20 godzin jazdy, a gdzie i tak dalej. / to alternatywna trasa - albo tu albo tam jako początek zwiedzania/.
- Kilvik - Sulitjelma = 210 km. - 3 godziny technicznej jazdy po nieznanych krętych drogach, po zaliczeniu ciężkiej drogi tam i z powrotem na pierwszy lodowiec.
I Ty, chciałeś to zaliczyć w cztery dni, by w poniedziałek o 7 rano pochwalić się wyczynem w pracy?
I później dziwicie się, że wszystkie nacje śmieją się z polaczków.
Przecież to tylko ~2800- km. a gdzie czas na odpoczynek, zwiedzanie i upajanie się widokami.
Tragedia w wydaniu rodzimego, następnego chorego na swoje EGO.